Późnym popołudniem, przy promieniach zniżającego się słońca, na Stadion Olimpijski we Wrocławiu przy ul. Mickiewicza zaczęły zjeżdżać auta wiozące miłośników biegania.
Dojazd na podstawie nawigacji w bezpośredniej bliskości stadionu kierowany był przez oznakowania ustawione przez Organizatora biegu, by na samym stadionie polegać na wskazaniach Wolontariuszy i Personelu kierującego ruchem.
Przy parkingu znajdowały się hale, gdzie w jednej wydawane były pakiety startowe a w kolejnej było Expo oraz odbiór koszulek startowych, które były częścią składową pakietu startowego. Sam pakiet był interesujący, znajdowały się w nim m.in. próbka żelu energetycznego, piwo bezalkoholwe, chrupki kukurydziane oraz ulotki a także koszulka funkcyjna 4F w jaskrawych kolorach.
Star biegu o godz. 22:00 zgromadził blisko 10.000 biegaczy w wąskiej alejce przy stadionie. Aby rozładować ścisk Organizator realizował start strefami, co sprawiło, że nie było ciaśniej niż na innych imprezach biegowych.
Trasa biegu wiodła malowniczymi ulicami Wrocławia, przez podświetlone mosty w otoczeniu zabytków i dopingujących kibiców zebranych prawie na całej długości trasy. I tu pojawiła się rysa na nieskazitelnym obrazie rozbieganego Wrocławia, której nie dostrzegliśmy w innym miejscowościach: niestety, wśród dominującej społeczności kibiców dało się słyszeć agresywne okrzyki i gesty osób niezadowolonych z paraliżu miasta w godzinach późnowieczornych. Zdajemy sobie sprawę, że nie wszystkim podobają się organizowanie biegów masowych ulicami miasta, ale tak wyraźnie agresywnych zachowań kibiców (wspomaganych alkoholem) nie widzęliśmy wcześniej.
Na trasie były rozstawione punkty odżywcze z wodą zarówno do picia jak i miskami do zamaczania gąbek (były dokładane do pakietów startowych). Jako, że bieg odbywał się w ciepły dzień (temp.+14st.C) po wiosennej burzy, to powietrze było ciężkie, lepkie i było duszno . Tak więc pierwszy punkt czerpania wody na 7km był przyjęty przez wielu biegaczy z dużą ulgą. Kolejne punkty były zorganizowane wyraźnie częściej. Prócz licznie zgromadzonych kibiców , biegaczy dopingowała i umilała bieg muzyka poważna wygrywana przez panów w czarnych, eleganckich frakach.
Ostatnie metry biegu prowadziły ponownie w kierunku na Stadion Olimpijski, na którym z daleka biegaczy wabiła podświetlona wielokolorową iluminacją świetlną meta oraz spiker zachęcający do wytężonego wysiłku na ostatnich metrach. Na mecie czekały na biegaczy medale, napoje (woda i izotonik), banany oraz folie do osłonięcia spoconych ciał.
W naszej opinii bardzo sympatyczna impreza biegowa, w której każdy mógł znaleźć coś dla siebie: dla zwolenników bicia życiówek – płaska trasa bez nawrotów i agrafek, choć chwilami po bruku, a dla zwolenników biegów z przymrużeniem oka – fajny happening, który dawał szanse na celebrowanie przygody biegowej na ulicach Wrocławia.
Czy za rok tu wrócimy? Jeśli czas pozwoli – na pewno!