Ice ice baby, czyli zimowe grupowe wybieganie nad Wartą

Wielkopolscy Biegacze

26 Stycznia roku Pańskiego 2014 w mroźne acz piękne okoliczności przyrody zebrało się nas 5 wspaniałych i jedna cudowna niewiasta aby pokonać tylko nam znane chaszcze i knieje, drogą ku nowej przygodzie, ścieżką zwaną przez tutejszych osadników jako „NadWarciański Szlak”… zaraz, zaraz ale jaja to nie ta bajka.
26 Stycznia 2014r. STOP. Spotkali się STOP. Oni i Ona (tańczy dla mnie) STOP. Pobiegli STOP. Wrócili STOP. Rozjechali się do domów STOP. Przyślijcie posiłki BEZ ODBIORU… sorki, jeszcze chwila cierpliwości… gdzie to było… aha… jest. Ladies and gentlemen… Op, op, op, op Oppan Gangnam Style… dobra już dobra a tak serio… Kolejny trening naszej grupy miał miejsce (to już chyba, każdy wie czytając wcześniej fragmenty moich bajek) w niedzielę (przyp. red.) Spotkaliśmy się w składzie Sabina, Kuba, Tomaj, Szymonów-dwóch i ja (Sibi) w Luboniu pod moim domem. Następnie aby uniknąć kontuzji podjechaliśmy nad Wartę ponieważ w Luboniu bez kolców biegać się spokojnie nie da. Bieg prowadził ścieżką położoną tuż przy rzecze w stronę Puszczykowa/Mosiny. Pogoda jak to bywało w ostatnich dniach nas nie rozpieszczała choć chwilami wychodziło słońce i temperatura (ok. minus 7-8 stopni) była do przyjęcia. Tempo ok 6min/km spokojnie pozwalało nam na luźe rozmowy. Oczywiście głównym tematem było samo bieganie i cała otoczka z tym związana ale było też kilka innych mniej lub bardziej poważnych tematów. Ścieżka była bardzo dobrze przygotowana przez organizatorów tak więc można było się spokojnie skupić na biegu i rozmowach nie myśląc o tym, że ktoś się zaraz wybierdzieli. Po 8km stwierdziliśmy, że czas zawracać a przy okazji porobić kilka zdjęć (na załączonych obrazkach po liftingu) co by nie było, że nie biegaliśmy. Co dziwne po drodze spotykaliśmy bardzo dużo ludzi spacerujących, na co wspólnym podziwem zareagowlaiśmy „jak oni mogli wyjść w takie zimno na spacer – hardcory !!!” natomiast nie widzieliśmy nikogo biegającego oprócz gościa który już na sam koniec mijał dwa samochody i 6 osób go pozdrawiających i dziwnym trafem tego zupełnie nie zauważył. Po biegu czekała na nas gorąca kawa (kakao specjalnie dla „młodszego” Szymona) i Trufle w czekoladzie, które tym razem zastąpiły poprzednie pyszne pączki od Kuby. Jak to po biegu gdy się na chwilę przystanie bardzo szybko robi się zimno a więc aby się nie przeziębić zawineliśmy się do samochodów i wróciliśmy do domów. Trening zaliczony w bardzo miłym towarzystwie za co bardzo Wam dziękuję jak i za to, że doczytaliście te moje wypociny do końca.

Pozdrawiam i czekam z nierpliwością na kolejny wspólny trening

SIBI

Wielkopolscy Biegacze

Post a comment

Protected by WP Anti Spam